Czternasta Pokuta
~**~
W ciągu następnych dni chodziłem do pracy i odbudowywałem siedzibę Niszczycieli Dusz. Moi podwładni... dziwaczne uczucie być dowódcą - nadal mnie nienawidzą i nie szanują. Nawet, gdy po wielu godzinach trudów naprawiłem sypialnie niszczycieli i kuchnię, nie usłyszałem żadnego dziękuję, mam to gdzieś, czy zdechnij. Chociaż nie, to ostatnie było, dosyć dosadnie. Nie otrzymaliśmy zadań od Królów, Władcy Demonów czy Śmierci, więc przez parę dni podróżowałem między światem ludzi i demonów. Byłem na kawie z moimi dobrymi znajomymi z policji. Armando ciągle mówił o Ursie, a Osborne próbował uprzykrzyć mi życie swoją obecnością. Zaliczyłem także randkę z Marylin. W piątek po pracy spotkaliśmy się na rynku i poszliśmy na parę drinków. Bawiliśmy się bardzo dobrze. Odkryłem, że moja kierowniczka potrafi pić. Potrafi przez duże P. Później przeszliśmy się po parku i nie mam pojęcia czemu, umówiliśmy ponownie. Zgodziłem się z nieznanych mi osobiście powodów. W końcu jest człowiekiem, umrze szybciej ode mnie, do tego ja się nie zestarzeję. Któregoś dnia zauważy różnicę, a wtedy będę musiał w najmniej radykalnym rozwiązaniu odejść. Chyba powinienem zakończyć nasz... związek?, póki nie rozkręcił się na dobre.
Strzepałem śnieg z ubrania. Od paru minut pada w Podziemiu zielonym puchem. Starałem się unikać tego niesamowicie, niezwykłego zjawiska na ile mogłem, jednak w końcu do moich drzwi zawitał chochlik z kopertą w ręce i wiadomością o zaproszeniu na kolację Asystentów. Nie miałem nic do widocznie wykończonego posłańca, więc podziękowałem i zaproponowałem posiłek i odpoczynek. Zgodził się bez wahania. Naprawdę musi być zmęczony. W tej chwili przypomniałem sobie o kraterze w miejscu pokoi gościnnych. Chyba czeka mnie męczące następne parę godzin. Wpuściłem chochlika do środka. Wyglądał na mocno zaskoczonego wnętrzem. No tak z zewnątrz nasza siedziba nadal jest ruiną, nie mówiąc o ogrodzie.
- Salon jest na lewo - wyjaśniłem - Jeżeli ktoś będzie miał pytania czemu tu jesteś, wyjaśnij, że dostałeś azyl na dzień i noc. Nie tkną cię - sam ruszyłem do swoich pokoi.
Kręcone schody przyprawiały mnie o gęsią skórkę po ostatnim incydencie. Posiadłość postanowiła zagrać ze mną w grę kto pierwszy ten lepszy. Wspinając się zmienia się ułożenie lub rozstaw stopni o ile nie postawię stopy szybciej. Udało mi się wygrać raz, od tamtej pory codziennie zmagam się z wspinaczką do własnej sypialni.
- Ach, Panie.. - chochlik pobiegł za mną. Zawahał się nad przyznanymi mi tytułami.
- Wystarczy Demon - wyjaśniłem skrzętnie.
- Nie śmiałbym - przeraził się.
- Nalegam - poprosiłem - Za dużo musiałbyś tego wymieniać - przypomniałem sobie o liście z długą listą moich tytułów.
-N-no dobrze. Panie Demonie słyszałem, że zna Pan Inkwizytora Diabła Cecila.
- W pewnym sensie. Potrzebujesz czegoś od niego? - podrapałem się po potylicy. Ktoś nas obserwuję. Nie podoba mi się to. Mam podwładnego o zdolnościach wszystkowidzących. Cholera jasna.
- B-bo on kazał przekazać ci informację - spuścił głowę, bawiąc się palcami - Jednak nie byłem pewny czy chodziło o Pana - spuścił długie uszy, które przy jego małej posturze sięgały prawie podłogi - Przecież Inkwizytor Diabeł Cecil nie mógłby mówić o kimś słabym. Bardzo cię przepraszam Niszczycielu Dusz Demonie - zdał sobie sprawę ze swojego błędu.
- Nie przejmuj się, jestem spoza rankingu Demonów, więc cię nie winię - przetarłem oczy - CO to za wiadomość?
Miejmy to już za sobą. Potrzebuję ciszy, spokoju i odpoczynku.
- Ponieważ... On...
- Wysłów się - zdenerwowałem się.
Chochlik wyczuł złość i zaczął jąkać się bardziej. Wzniosłem oczy ku niebu.
- Mów - warknąłem. Trochę mocy wydostało się z mojego ciała.
Posiadłość zatrzęsła się, obrazy spadły ze ściany, podłoga pękła w dwóch miejscach.
- Prosi ciebie Generała Oddziału 4 oraz Nadzorcę Strażników Kamienia Dusz o poprawne wykonywanie swoich obowiązków. Dziękuję i przepraszam - ukłonił się i uciekł.
Chwilę stałem nie rozumiejąc sytuacji, gdy słowa chochlika do mnie dotarły mrugnąłem parę razy.
- He - ponownie zatrzepotałem powiekami - HEEEEEEEEE!!!!!!!!!!!!!!
Właśnie zostałem pouczony o wykonywanie obowiązków? Wypraszam sobie. Fakt, że odzyskałem tytuły i ziemie wcale nie oznacza, że mam się do nich stosować. Nie prosiłem się! Dorwę cię Cyril. Ale chwilę! Jeżeli on przysłał posłańca z taką wiadomością... Czy to oznacza, że mam zarządzać także zadaniami pozostałych... No chyba ich głowa boli.
Wściekły wróciłem do siebie, nawet nie zwracając uwagi na przemieszczające się stopnie. Posiadłość wyczuła mój gniew i podświadomie zmieniłem wygląd moich pokoi na bardziej ponury i krwistoczerwony. Kopnąłem krzesło w pobliżu. Roztrzaskało się o pobliską ścianę. Wewnętrzny głosik nakazał mi spokój. Rozwaliłem mebel w drzazgi i posłuchałem. Usiadłem na biurku, przewracając kopertę w palcach. Szmaragdowy, miękki papier w jasnozielone paski. Oczywiście, że Królowa Magicznych Istot. Złamałem niebieską pieczęć z drzewem wiecznego życia, przepołowionym na pół. Nigdy nie zrozumiem tego symbolu. Papier w środku wyglądał jak ten z koperty, tyle, że nie był w paski, a symbole drzew. Zacząłem czytać.
Drogi Demonie,
Wiem, że mnie nie pamiętasz. Wyczyściłeś własną pamięć by zapomnieć o koszmarach przeszłości. Pomogłam ci w tym, wykorzystując własne zaklęcie. Teraz oczekuję zapłaty za moją przysługę. Pragnę abyś odzyskał zaginioną księgę i przyniósł mi do rąk własnych. Proszę zachowaj moją prośbę dla siebie. Mam dość zbierania trupów na swoim dworze.
Królowa Magicznych Istot, Ifryt
Po przeczytaniu wiadomości ta od razu spłonęła. Wypuściłem papier z rąk.
- A niech to - włożyłem poparzone palce do buzi.
Zaklęcie... dług... księga. Nie wiem czemu mam wrażenie, że właśnie mi grożono. Ach, tak! Zrobiono to. Usiadłem na podłodze i wpatrywałem się w drzwi. Ifryt nie podała czasu, jaki mam na znalezienie księgi, jednak obstawiam, że jest go niewiele. Pochyliłem głowę do przodu i ukryłem palce we włosach. Co ja mam teraz zrobić. Zamknąłem oczy intensywnie myśląc. Straciłem wszystko, pogodziłem się ze swoim losem odrzutka. Nagle dostałem uczennicę, poznałem nowych ludzi, straciłem spokój i samotność. Odzyskałem tytuły, zapewne dawnych wrogów oraz obowiązki. Do tego wychodzi, że więcej osób ma pojęcie o mojej przeszłości niż powinno. Niedługo się okaże, że tylko ja jej nie znam.
Jeżeli chcę wrócić do życia przed całą tą kabałą, muszę zagrać na ich zasadach. Naprawię rzeczywistość. Usiadłem prosto.
- Zagrać w ich własną grę. No dobra. Będą żałować swoich decyzji.
Podniosłem się, wyobrażając sobie krzesło. Chwilę później siedziałem w nowiusienkim meblu i pisałem listy do każdego z osobna. Najpierw wyznaczyłem tymczasowych opiekunów dla Alertei, Criteton, Jurekal i Brikap. Nie mam teraz czasu na zajmowanie się ziemią. Zapewne jest ona pod władaniem kogoś innego, kto nie miał pojęcia o jej właścicielu. Wyślę posłańców do zbadania sytuacji i wyznaczenia ultimatum. Odzyskam swój teren choćby siłą. Następnie wybiorę się do pułku wojskowego i marynarki Istot. Odnajdę swój dywizjon i przyłączę do oddziału. Zajmowanie się wszystkimi oddzielnie będzie męczące, więc stworzę jeden dobrze prosperujący. Z czasem powinienem przyłączyć wszystkich do Niszczycieli Dusz. Zaplanowanie odpowiednich struktur trochę zajmie, poza tym czeka mnie sporo pracy. Na pewno pomoże mi tytuł Nadzorcy Strażników Kamienia, Przyjaciela Korony (Aż współczuję Królowi Demonów muszącemu się ze mną użerać), Asystenta, Posłańca Kamienia Dusz i Inkwizytora. Bycie Zbójcą także pomoże, będę odpowiadać jedynie przed sobą, a imię Dowódcy Niszczycieli Dusz, jedynie mi pomoże w osiągnięciu celu. Czas stać się Poręczycielem na dworze i zwyciężyć. Nie mam zamiaru być niczyim służącym, ani wykonywać niczyich rozkazów. Czas na mój ruch. Najpierw trzeba odnowić status w rankingu. W końcu Demon klasy SS nie może widnieć na samym dole. Prawda?
Na potwierdzenie moich myśli posiadłość zamruczała i zaśmiała mi się w głowie. PRAWDA.
Zniszczę ich, doszczętnie.
~**~
Komentarze
Prześlij komentarz