Dziewiąta Pokuta
~**~
Archiwum, w którym pracuję jest bardzo duże. Na plus ma dźwiękoszczelne ściany i zabezpieczenia, niczym w sejfie narodowego banku. Dlatego kiedy przyszedłem do pracy i zmiotłem z powierzchni ziemi połowę pomieszczenia, nikt nie przybiegł zaalarmowany hałasem. Zniszczyłem całą dokumentację i historię miasta od początku jego istnienia, do rozpętania wojny światowej. Wyrzucą mnie z roboty, jak nic, ale w tym momencie gówno mnie to obchodzi. Jestem wkurwiony nie na żarty. A wszystko przez... ŁAAAAA. Zacząłem się szykować do wysadzenia w powietrze drugiej części Archiwum, kiedy zadzwonił telefon. Biorąc głęboki wdech, podniosłem słuchawkę.
Archiwum, w którym pracuję jest bardzo duże. Na plus ma dźwiękoszczelne ściany i zabezpieczenia, niczym w sejfie narodowego banku. Dlatego kiedy przyszedłem do pracy i zmiotłem z powierzchni ziemi połowę pomieszczenia, nikt nie przybiegł zaalarmowany hałasem. Zniszczyłem całą dokumentację i historię miasta od początku jego istnienia, do rozpętania wojny światowej. Wyrzucą mnie z roboty, jak nic, ale w tym momencie gówno mnie to obchodzi. Jestem wkurwiony nie na żarty. A wszystko przez... ŁAAAAA. Zacząłem się szykować do wysadzenia w powietrze drugiej części Archiwum, kiedy zadzwonił telefon. Biorąc głęboki wdech, podniosłem słuchawkę.
- Halo? – ścisnąłem szczękę.
- Cóż to za zimny ton Demonku? – przesłodzony głosik. Ścisnąłem słuchawkę.
- Czego jeszcze chcesz? – warknąłem – nasza pogawędka w moim domu ci nie wystarczyła? Musisz wkurwić mnie bardziej?
- Och, ależ Demonku ja tylko dzwonię zapytać, czy zmieniłeś zdanie?
- Nie!! – krzyknąłem, zmiażdżyłem słuchawkę i rzuciłem tym co z niej zostało.
Usiadłem za biurkiem.
- Ale tu bajzel – usłyszałem irytujący głosik za plecami – przecież ja tylko trochę ci pogroziłem i prawie zmusiłem do powrotu na stanowisko Niszczyciela Dusz.
Zerwałem się i zamachnąłem za siebie, przewracając krzesło. Usłyszałem tylko głuchy śmiech. Osobnik zniknął.
- No ale powiedz czemu nie chcesz wrócić?
Odwróciłem się bliski wybuchu. Na moim biurku siedział chłopak. Gdybym oceniał po wyglądzie dałbym mu nie więcej niż trzynaście lat. Uśmiechnął się do mnie, pokazując rząd ostrych zębów. Natomiast szare oczy i brązowe włosy nadają łobuzerskiego wyglądu. Wziąłem głęboki oddech, aby nie zmieść chłopaka z powierzchni ziemi, a ten jakby nigdy nic wskazał na rząd zniszczonych szafek za mną.
- Niezły bałagan – zeskoczył z biurka, kiedy stanął przede mną, nie sięgał mi nawet do obojczyka, niziutki – może coś z tym zrobimy?
Pstryknął palcami, a szafki zaczęły się przesuwać. Nie odwróciłem się, wiem, że wszystko wróciło na swoje miejsce, a papiery które zniknęły z powierzchni ziemi, na powrót są całe i zdrowe. Cóż, przynajmniej mnie nie zwolnią. Przyjrzałem się chłopakowi. Ubrany jak osiemnastowieczny szlachcić. Niebieskie culotte na nogach, pończochy i czarne pantofle z klamrą, koszula z koronką i niebieska kamizelka. Brakuję tylko peruki, ale zastąpiono ją czarnym trójkątnym kapeluszem z piórami. Wygląda jak rozpieszczony bachor, z którym lepiej nie zadzierać.
- Wyglądasz beznadziejnie – odezwałem się w końcu.
- To mój ulubiony strój – żachnął się chłopak.
- Czego chcesz? – jego słodki głosik jest irytujący – myślałem, że wszystko sobie wyjaśniliśmy.
- Ach masz na myśli tą pogawędkę w której prawie skręciłeś mi kark – machnął ręką – była całkiem urocza, ale wybacz nie przyjmuję odmowy.
Warknąłem. Co za irytujący bachor. Nie mam zamiaru zostać Niszczycielem Dusz. Nawet nie pamiętam, jak to było nim być. Jednak wypominam sobie żądzę mordu, którą wtedy czułem i to wystarcz.
- Nie mam zamiaru do tego wracać – spojrzałem mu w oczy – poza tym skąd wiesz, że nim byłem?
- Niszczyciele to elitarna jednostka, która oficjalnie nie istnieje. W sumie od jakiegoś czasu naprawdę jej nie ma. A to wszystko dlatego że pewnego razu jej członkowie popadli w obłęd. Zostali wymordowani, co do jednego. Tak powinno być, ale prawda jest inna. Mam rację?
- Nie wiem – szczerość w moim głosie zaskoczyła szlachcica – skoro to już wszystko to żegnam.
Sięgnąłem po przewrócone krzesło.
- Chcę przywrócić Niszczycieli Dusz – walnął jakby nigdy nic chłopiec.
Z wrażenia upuściłem krzesło. Odwróciłem się w stronę nieproszonego gościa. Oddychaj Demon, oddychaj. Nie możesz go zabić. Sprowadzisz sobie na głowę wielkie kłopoty. Oddychaj, no już. Wziąłem głęboki wdech i wydech.
- Możesz powtórzyć?
- Ależ oczywiście – chłopak stanął na biurku – mam zamiar wznowić działalność Niszczycieli Dusz. Co więcej, chcę abyś został przywódcą jednego z oddziałów.
- Odmawiam – mam go dość.
- Eee, czemu?
Nie odpowiedziałem na wybuch oburzenia szlachcica i spróbowałem jeszcze raz podnieść krzesło.
- Ale ja mam pozwolenie od samej Śmierci.
I znowu upuściłem...
- Od Samaela? – powtórzyłem jak idiota.
- No przecież powiedziałem.
Mam dość tej Istoty. Nie dość, że sobie ze mnie kpi i mąci mi w głowie to teraz jeszcze to. Śmierć nie wpraszała się w sprawy świata od stuleci, jej robotą zajmowali się Shinigami, a teraz nagle postanowiła sobie wrócić i zjebać mi życie. Czemu się tak mnie uczepiła?
- Czemu?
Chłopak wyrzucił w górę ręce.
- A skąd mi to wiedzieć! Ja tylko wykonuję jej rozkazy.
- Ho – gwizdnąłem przez zęby – a od kiedy to Naczelny Shinigami słucha się rozkazów Śmierci? Myślałem że Posłańcy (Shinigami) są niezależni od Samaela, mimo że wykonują jego robotę – założyłem rękę na rękę – jednak najbardziej dziwi mnie fakt, że właśnie ty się jej słuchasz.
- To wcale nie jest dziwne – żachnął się chłopak – może i przewodzę Shinigamim, ale nawet ja mam przełożonych – mruknął niezadowolony.
Chyba trafiłem w słaby punkt. Skrzywiłem się. Ale i tak mu nie wierzę. Jest świetnym aktorem, a poza tym trudno mi wyobrazić sobie, jak wykonuję czyjeś rozkazy. Uśmiechnąłem się niespodziewanie.
- Dobry żart Shin.
- Nie nazywaj mnie tak – zaczerwienił się Shinigami – to głupie przezwisko, które wymyślił Jinse.
- Czemu głupie? I czemu przezwisko? Przecież to twoje imię.
Shin rozdymał się jak chomik i spojrzał na mnie podejrzanie. Nie wiem czemu, ale mam wrażenie, że stąpam po kruchym lodzie.
- Mniejsza o to – odsunąłem się o krok – nie mam zamiaru wracać w szeregi Niszczycieli. To moja ostateczna decyzja, a jeżeli masz zamiar mnie zmusić, to proszę spróbuj.
Mina Naczelnego Shinigami zrzedła. Nie chcę przyjąć mojej odmowy, ale nie ma innego wyboru. Nie mam zamiaru znów zniszczyć sobie życia.
- Skoro temat skończony to żegnam – wskazałem na schody na wprost – tam jest wyjście.
Shin zszedł z biurka.
- Skoro ja cię nie przekonuję, to proszę – wyciągnął z kieszeni kopertę i wręczył mi do ręki.
List wygląda na bardzo ważny. Pozłacany, miękki papier, który pomimo swojej giętkości wygląda na trwały.
- Co to jest?
- Azrael powiedziała, że mam ci to przekazać jeżeli odmówisz – świetnie kolejny list – kazała też przekazać, iż masz go otworzyć przy mnie i natychmiastowo mi go zwrócić po przeczytaniu – podejrzane – papier jest odporny na magię i ogień, więc nie możesz go zniszczyć – spojrzałem na skrawek papieru – no na co czekasz? Otwieraj.
Czemu mam wrażenie, że to się źle dla mnie skończy.
Dotknąłem pieczęci na kopercie. Złota, przedstawia rycerza w lśniącej zbroi, trzymającego wielki miecz w obu rękach. Postac ma wielkie skrzydła i przedstawia kobietę z nieskazitelną cerą. Valkiria. To symbol Shinigami. Nie raz uważałem, że nie pasuję do istot takich, jak oni, ale jednocześnie sądzę, że jest trafiony idealnie. Valkirie występują w mitologii nordyckiej, są istotami, które zabierają dusze poległych wojowników, z pola bitwy. Natomiast Shinigami zbierają źródła i zabierają do zaświatów.
Przełamałem pieczęć. Ze środka wydobyło się delikatne szarawe światło. Wyciągnąłem ze środka siwą kartkę papieru otoczoną złotymi wzorami. Czarny tekst zlewa się z tłem. Mrugnąłem kilka razy zanim zacząłem czytać.
Niniejszym zwracamy ci tytuły odebrane na mocy Pomocnika Stwórcy oraz Królów.
Od teraz podlegasz Dawnym Zasadom i Kodeksowi Istot.
Złamanie którejś z powyższych Kronik, grozi Najwyższą Karą.
Tytuły które ci zwracamy:
· Arcyksiążę Alertei
· Pan Alertei
· Arcyksiążę Criteton
· Pan Criteton
· Arcyksiążę Jurekal
· Pan Jurekal
· Arcyksiążę Brikap
· Pan Brikap
· Admirał Dywizji 3
· Generał Oddziału 4
· Uzdrowiciel Dusz
· Nadzorca Strażników Kamienia Dusz (czytając to mało nie rozerwałem sobie gardła)
· Posłaniec Kamienia Dusz (czytając to rozwaliłem krzesło w drobny mak)
· Demon klasy SS
· Poręczyciel
· Przyjaciel Korony
· Asystent
· Inkwizytor
· Zabójca
· Niszczyciel Dusz (zniszczyłem archiwum)
Na mocy tego listu zostają ci przywrócone ziemie Alertei, Criteton, Jurekal i Brikap.
Pozostałe tytuły nie zostają przywrócone.
Z wyrazami szacunku.
Asystenci
Przeleciałem list jeszcze kilka razy. Patrzyłem na niego z niedowierzaniem. Skąd wiedzieli? Skąd wiedzieli? Tyle lat ukrywałem kim jestem, a teraz nagle odzyskałem prawie wszystkie tytuły, które uzyskałem przez całe swoje życie. Nogi się pode mną ugięły. Usiadłem na podłodze i schowałem twarz w dłoniach. Jestem skończony.
- Demon – usłyszałem głos Shina, jak przez mgłę – daj mi list.
Posłuchałem, nie dlatego że chciałem, a dlatego że musiałem. Posłańca wziął kartkę. Przeleciał po niej kilka razy wzrokiem. Zrobił wielkie oczy. Jeździł spojrzeniem ode mnie do listu. Nie martw się, jestem niewiele mniej zaskoczony niż ty. Wyczyściłem sobie pamięć, aby o wszystkim zapomnieć, ale nie da się usunąć wszystkiego. Zawsze pozostaje jakiś zarys wspomnień. Mały element, ale jednak jest. Widocznie moja głowa uznała, że informacja o tytułach, które kiedyś osiągnąłem jest mi potrzebna, dlatego zadbałem o to abym tylko ja posiadał tą wiedzę. Jak się dowiedzieli?
Asystenci. To sama elita. Szlachta nad szlachtę. Są pomocnikami samych królów. Pomagają im w sprawunkach i wypełniają za nich, rzeczy z którymi sobie poradzą. Asystenci posiadają własną władzę, a nawet odrębny odcień źródła. Na przykład asystent anioła zamiast czystej bieli będzie miał kolor kości słoniowej. Diabeł zamiast pomarańczom przywdzieje odcień ceglasty. I tak dalej, i tak dalej. Wyjątkiem od reguły są demony, one były, są i zawsze będą czarne. Każda rasa może mieć maksymalnie trzech Asystentów. Skoro przywrócili mi ten tytuł, jeden z poprzedników musiał umrzeć albo stracić tytuł. Asystenci posiadają największe archiwum na świecie, nawet większe od anielskiego. Spisują wszystko. Widocznie musieli się dokopać do moich tytułów. Pytanie tylko jak? Zniszczyłem wszystko... Pokręciłem głową, nie będę teraz o tym myśleć. Mam gorszy problem.
Shin przestał błądzić wzrokiem i patrzył się na mnie z uśmiechem. Nie dziwię mu się. Jest Władcą, a według Kodeksu, którego muszę teraz przestrzegać, każdy jego rozkaz jest złotem.
- Widzę, że masz burzliwą przeszłość – mruknął pod nosem, po czym dodał głośniej – od dzisiaj jesteś Niszczycielem Dusz Pierwszej Załogi. Życzę ci powodzenia – wypowiedział te słowa i zniknął w szarej mgle.
Zostawił mnie samego na podłodze, opartego o biurko i wpatrującego się w szarą kartkę papieru leżącą na ziemi. Walnąłem kilka razy głową w drewno. Jestem w dupie.
~**~
Komentarze
Prześlij komentarz