Czwarta Pokuta
~**~
Stoję przed czyimś domem rodzinnym. Zwykły schludny budyneczek z ogródkiem. Żadnych ozdób, drogich samochodów czy przepychu, jak to mają w zwyczaju robić ludzie. Wszedłem przez furtkę. Zerknąłem na kartkę, którą dostałam od Ursy. Dziwnie się dzisiaj zachowywała, w sumie nie tylko ona. Cecil i Ferena wyglądali jakby zobaczyli jakiego anioła stróża albo archanioła. Będę musiał wycisnąć z nich co się stało w czasie, kiedy byłem... ...martwy.
Na zwitku papieru pisał adres i dane ofiary. Kobieta nazywa się Ali Aklina King, ma dwadzieścia sześć lat, jej poziom źródła jest bardzo mały. Normalnie nie wystarczy nawet na parę godzin. Ursa to skąpa ździra. Szkoda mi kogoś takiego zabijać.
Wskakuję na balkon pierwszego piętra. Dotykam drzwi, zamknięte. Ach, a miałem tycią nadzieję, że okaże się otwarte. Rozglądam się, może wejście jest zamknięte, ale okno już nie. Z mojej dłoni wydobywa się czarny bicz, wspina się po ramie okna i otwiera mi drzwi balkonowe. Wchodzę jakby nigdy nic. Rozglądam się. Trafiłem do pokoju dziecięcego, co nie tak łatwo rozpoznałem. Jedyne co na to wskazywało to miś leżący na łóżku i dziewczynka, która stała w wejściu. Dał bym jej co najmniej sześć lat. Mały pyrpeć nie sięgający mi nawet do pasa. Długie blond włosy jeżdżące po podłodze, za długa grzywka opadająca na oczy, których prawie wcale przez nią nie widać. Ubrana w brudną, podartą sukienkę, wygląda niczym te dzieci żebrzące o kilka monet, które czasami widać na ulicy. Pod dokładniejszym przyjrzeniu się jej spostrzegłem, że patrzy się wprost na mnie. Zerknąłem za siebie czy przypadkiem nie stoi coś za mną lecz nie, nic nie ma. Znowu spojrzałem na dziecko, uśmiecha się.
- Dzień dobry, Panie Królu - odparła radośnie.
Dzieci mają większe wyobrażenie o świecie niż dorośli, dlatego czasami dostrzegają takie istoty, jak wróżki, elfy, anioły, i tym podobne. Mimo to zawsze są to istoty dobre. Żadnych demonów, diabłów. To niemożliwe, aby mnie widziała, a jednak dziewczynka podbiegła do mnie i przylepiła się do mnie, niczym rzep.
- Pobaw się ze mną Panie Królu - pomaczała dłońmi w stronę pluszaka leżącego na łóżku.
Nie mam, jak wymigać się z tej sytuacji. Chyba nie mam wyboru. Kucnąłem przy dziewczynce, już miałem powiedzieć, że nie mogę, kiedy ta... przytuliła mnie.
- Proszę, Panie Królu - uśmiechnęła się do mnie, a ja z tak bliska zauważyłem, że ma nienaturalnie zielone oczy. Jakbym oglądał wodorosty na dnie morza. Jednak kiedy padło na nie światło, wyglądały jak dwie limonki - prooooszę - przekrzywiła małą główkę.
- Nie wieże, że to mówię - spuściłem głowę, a dziecko odskoczyło ode mnie pokazując szereg ząbków - zgoda.
Wstałem z podłogi, zielonooka pociągnęła mnie za rękę i kazała usiąść na dywanie. Posłuchałem delikatnie zirytowany. Rządzi mną dziecko, tego jeszcze nie było. Mała wzięła pluszaka i posadziła go obok siebie, okazało się iż to osiołek z przerwanym uchem i dziurą na brzuchu.
- Dobra co chcesz robić... dziecko? - mogę mnie nazwać najstraszniejszym demonem świata, królem kosmitów, czy samym bogiem, ale nigdy przenigdy nie będę umiał obchodzić się z dziećmi.
- Opowiedz mi coś.
- He? Ty żartujesz prawda? - mała pokręciła głową - nie znam żadnych historii - miałem tu tylko przyjść się najeść, a zostałem niańką do dziecka.
- Oczywiście, że znasz, przecież jesteś Królem - zmarszczyłem brwi.
- Nie jestem żadnym Królem - warknąłem, wściekły, dziewczynka nawet nie mrugnęła.
- Czyli się pomyliłam? - przechyliła główkę.
- Owszem.
Zapadła cisza, zacząłem się powoli uspokajać.
- W takim razie od dzisiaj będziesz królem - gniew wrócił, spojrzałem podejrzliwie na dziewczynkę merdającą za uchem osiołka - będziesz moim Panem Królem, moim Królem, moim zbawcą - złagodniałem - wiesz moja mama od początku mnie nie chciała. Jedyne co ją obchodzi to kieliszek i kolejna butelka - nic dziwnego, że jej dusza jest taka słaba - jej aura zawsze jest taka słaba.
- Aura?
- Tak to takie coś co unosi się wokół innych osób i tych dziwnych ludków, które czasami spotykam. Czasami aura jest silna, a czasami słaba.
- Jak ci na imię?
- Nie wiem. Mama zawsze mówi na mnie zaraza, idiotka, tępak, tuman, osioł albo... - zatkałem jej usta, nie rozumiem czemu to zrobiłem, ale nie potrafiłem dalej tego słuchać. Mała klepnęła mnie w rękę, zdjąłem dłoń - chyba nie mam imienia - mimo tego co mówi cały czas się uśmiecha.
- W takim razie może jakieś ci damy? - oczy dziewczynki zaświeciły.
- Naprawdę?
- Tak. Tylko jakie byłoby dla ciebie odpowiednie?
Mała wzruszyła ramionami, wygląda na naprawdę podekscytowaną.
- Może Sue? - szybko pokręciła głową - Rena? - znowu kręci głową - Mila? - skrzywiła się - Luna? - po lekkim zastanowieniu, znowu pokręciła głową.
Ale tym razem byłem blisko.
- W takim razie może... - nie dokończyłem.
Zabrakło mi powietrza, zacząłem kaszleć. Oparłem głowę o łóżko dziewczynki, zaczęło mi się kręcić w głowie. Za długo zwlekałem. Spojrzałem na dziewczynkę przyglądała mi się przestraszona. Szybko do mnie podeszła, dotknęła mojej twarzy. Poczułem nagły spokój, dziewczynka zbliżyła się do mnie. Uśmiechnęła się i pocałowała mnie delikatnie w czoło.
W tamtym momencie zobaczyłem wiele obrazów, których nie rozumiem. Wizje zatrzymały się, stałem w lesie, promienie Słońca przebijały się przez korony drzew. Przede mną stała dziewczyna, blond włosy ścięte ładnie do ramion, niesforna grzywka, śliczna zielona sukienka. Czarny krzyżyk wiszący na jej szyi, kontrastujący z niebieskim kamieniem odbijającym promienie słoneczne.
Jest piękna, mimo to nie jej suknia, włosy, czy wisiorek przykuły moją uwagę. Tym od czego nie mogłem oderwać wzroku były jej piękne zielone oczy.
Zielony, tak.
- Midori.
Dziewczyna uśmiechnęła się i znikła.
- Piękne imię - podoba mi się.
Dziewczynka siedziała przede mną obserwując mnie cała rozweselona.
- Dziękuję ci za nie, Panie Królu.
- Proszę, Midori - dziewczynka przytuliła mnie.
- Wiesz uważam, że jesteś prawdziwym królem - szepnęła mi na ucho i odsunęła się.
- Czemu tak myślisz?
- Ponieważ twoja aura, mimo że jest czarna jest piękna, otacza wszystkie żyjące istoty obdarowując je światłem - kolejny uśmiech - oraz znalazła miejsce w moim sercu.
Wstałem chcąc podejść do dziewczynki, ku swemu zdziwieniu nie poczułem bólu, czy zmęczenia. Midori wygląda na naprawdę zadowoloną, zerknąłem na drzwi.
- Mam nadzieję, że gdy kolejny raz się spotkamy, to ty mi coś opowiesz.
Ruszyłem w stronę balkonu, zanim jednak wszedłem musiałem zapytać o coś jeszcze, co nie dawało mi spokoju.
- Midori - spojrzała na mnie - powiedz czemu...?
- Ponieważ jesteś Królem - znowu otworzyłem usta - ponieważ się uśmiechałeś.
Zamknąłem usta, nie mam pojęcia co mam powiedzieć.
- Może do zobaczenia, Panie Królu - jakby czytała w myślach.
- Demon - spojrzała na mnie pytająco, a jednak nie czyta - nazywam się Demon.
Uśmiech.
- Do zobaczenia, Demonie.
- Do zobaczenia, Midori.
Wyskoczyłem przez okno, dzisiejszy dzień był dziwniejszy niż moje spotkanie ze Śmiercią. Ale ta dziewczyna, moja wizja, już ją kiedyś widziałem. Dawno temu... już się spotkaliśmy.
~**~
Komentarze
Prześlij komentarz